Wczoraj przeczytałam, że jedna z młodych celebryckich par musi sprzedać swoją 500-metrową willę, bo nie radzi sobie ze spłatą kredytu. Jego rata wynosić miała kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie.
Dlaczego młodzi ludzie zdecydowali się kiedyś na tak luksusowy wydatek? Jakie potrzeby miała zaspokoić okazała willa w dobrej dzielnicy? Nie zamierzam wchodzić w głowę jej właścicieli i roztrząsać ich motywy. Jedno jest pewne, wymarzony dom był ich błędem finansowym. Nie wiem czy każdy, ale ja też mam na sumieniu takie błędy finansowe. Pierwszym z nich był nowiutki, pachnący nowością czerwony samochód wprost z salonu. Z jakiej potrzeby kupiony? Pamiętam dokładnie - miał dać wrażenie kogoś lepiej zarabiającego, kogoś, kogo stać na taki wydatek. Byłam dumna i zadowolona. Wraz z tymi uczuciami przyszedł kredyt. Wówczas, a było to 19 lat temu, na 42 tys. zł. Mój wierny towarzysz na kolejnych 7 lat. To on rozpoczął moje życie za pożyczone pieniądze - a to lepsza pralka, telewizor, lodówka, mieszkanie, wyposażenie mieszkania, lepsze ciuchy. Karta kredytowa z wysokim limitem spełniała wszystkie zachcianki.
Przebudzenie przyszło dopiero, gdy skrupulatnie policzyłam ile co miesiąc oddaję bankowi. Ile trwonię pieniędzy na odsetki. Od tego momentu przerwałam życie za pożyczone. Spłacam jeszcze kredyt hipoteczny, ale w planie mam zamknąć go za 4 lata. Dziś już nie kupuję rzeczy, by coś sobie lub komuś udowodnić. Kupuję wtedy, gdy naprawdę potrzebuję. I choć w moich wydatkach jest dużo rozsądku, to minimaliści mieliby z czego ciąć.
Jakie błędy finansowe Ty masz na sumieniu?
sobota, 7 września 2019
Finansowe błędy
niedziela, 25 sierpnia 2019
Mac Book za 5 zł?
Czy można kupić Mac Booka za 5 zł? W sklepie mój upatrzony model kosztuje 3600 zł. To trochę dużo i szczerze mówiąc nie bardzo chcę wydawać tyle pieniędzy na taką przyjemność. Wiem o jego wielu funkcjonalnościach, podoba mi się już sama myśl o tym, że jest lekki, cienki, bateria wytrzymuje kilkanaście godzin, a do rozpoczętej pracy mogę wrócić nie zamykając zadania nawet przez miesiąc. Te i inne zalety nie przekonują mnie jednak wystarczająco, by wyciągnąć z konta 3600 zł. Ale 5 zł? Proszę bardzo. Za 5 zł to ja go mogę kupić. Nawet nie odczuję, że coś ubyło z mojego portfela. Tylko jak znaleźć taką okazję?
Nie potrzebuję go już dziś. Prawdę mówiąc jest to taki mój mały kaprys i mogę zaczekać na jego realizację, zwłaszcza jeśli spełni się obietnica, że wydam tylko 5 zł. To całkiem niewiele. Na co wydaję 5 zł każdego dnia? Na loda, kawę i batonika z automatu, ciastko ze sklepiku, gotową kanapkę w pracy, napój, czekoladę, lotto z nadzieją, że odmieni mój los... i pewnie jeszcze na wiele innych równie potrzebnych rzeczy. A gdyby te 5 zł przeznaczyć na Mac Booka? Potrzeba 720 dni, aby zaoszczędzone pięciozłotówki zamienić na mój kaprys - ten lub jakiś inny. Czy to będzie dla mnie wyrzeczenie? Nie. Nawet tego nie zauważę. Znacznie więcej wydaję na coś, co mieści się w kategorii bzdury. Przed upływem dwóch lat zgromadzę kwotę, którą będę mogła przeznaczyć na zakup swojej przyjemności - tej lub innej.
Ile Ty możesz każdego dnia nie wydać? Wiem, że mogłabym wyjąć na początku miesiąca 150 zł i przelać na konto. Ekonomiczny rachunek jest taki sam, ale psychologiczny zupełnie inny. Poza tym, że przyjemnie jest codziennie odłożyć jakąś kwotę, to dodatkowo uczy nas systematycznego oszczędzania i baczniejszego przyglądania się swoim codziennym małym wydatkom. Za 2 lata nie żal mi będzie zapłacić za swój kaprys 3600 zł.
Nie potrzebuję go już dziś. Prawdę mówiąc jest to taki mój mały kaprys i mogę zaczekać na jego realizację, zwłaszcza jeśli spełni się obietnica, że wydam tylko 5 zł. To całkiem niewiele. Na co wydaję 5 zł każdego dnia? Na loda, kawę i batonika z automatu, ciastko ze sklepiku, gotową kanapkę w pracy, napój, czekoladę, lotto z nadzieją, że odmieni mój los... i pewnie jeszcze na wiele innych równie potrzebnych rzeczy. A gdyby te 5 zł przeznaczyć na Mac Booka? Potrzeba 720 dni, aby zaoszczędzone pięciozłotówki zamienić na mój kaprys - ten lub jakiś inny. Czy to będzie dla mnie wyrzeczenie? Nie. Nawet tego nie zauważę. Znacznie więcej wydaję na coś, co mieści się w kategorii bzdury. Przed upływem dwóch lat zgromadzę kwotę, którą będę mogła przeznaczyć na zakup swojej przyjemności - tej lub innej.
Ile Ty możesz każdego dnia nie wydać? Wiem, że mogłabym wyjąć na początku miesiąca 150 zł i przelać na konto. Ekonomiczny rachunek jest taki sam, ale psychologiczny zupełnie inny. Poza tym, że przyjemnie jest codziennie odłożyć jakąś kwotę, to dodatkowo uczy nas systematycznego oszczędzania i baczniejszego przyglądania się swoim codziennym małym wydatkom. Za 2 lata nie żal mi będzie zapłacić za swój kaprys 3600 zł.
Jaki jest Twój kaprys? Czy możesz go zrealizować w taki sam sposób?
sobota, 24 sierpnia 2019
Stop pokusom! Jak zaoszczędzić nie wydając?
Wczoraj musiałam pojechać z moją córką do galerii handlowej, by kupić prezent urodzinowy dla jej przyjaciółki - konkretny, już wybrany. Fantastyczny dzień, który od samego rana układał się rewelacyjnie, zakończył się katastrofą, wzajemnymi pretensjami, złością i łzami 11-latki. Dlaczego? Dlatego, że w galerii jest dużo pokus, z którymi nie radzą sobie dorośli, a co dopiero dzieci. I tak punktem centralnym naszego wyjścia stała się letnia sukienka za 89 zł. Przyznam, że ładna, ale... Sezon już się kończy, a za rok będzie za mała, można kupić tańszą i nie jest wcale pilnie potrzebna. Te argumenty nie przekonywały mojej córki. Sukienka była zachcianką. W czasie całego wyjścia pojawiły się kolejne - czekolada na gorąco za 17 zł i lody za minimum 5. Wspomniała też, że robi się głodna, ale bez większego entuzjazmu w głosie, choć zapachy rzeczywiście mogły wzniecić głód nawet po naszym obfitym obiedzie.
Zachcianki mojej córki tego dnia urosły do 111 zł. Jak zakończył się ten dzień? Kupiłyśmy tańszą, większą i równie ładną sukienkę za 57 zł. Nie kupiłyśmy lodów i czekolady. W kieszeni zostało 54 zł.
Zachcianki mojej córki tego dnia urosły do 111 zł. Jak zakończył się ten dzień? Kupiłyśmy tańszą, większą i równie ładną sukienkę za 57 zł. Nie kupiłyśmy lodów i czekolady. W kieszeni zostało 54 zł.
Jaki z tego wniosek? Nie robić wycieczek do galerii handlowych. To na 100%. U mnie poszło dalej - założyłam subkonto, na które wpłaciłam zaoszczędzone 54 zł. Mam zamiar wpłacać tam przez rok kwoty, przed wydaniem których uda nam się powstrzymać.
A jak się miały moje zachcianki? Co wpadło mi w oko? Ramoneska za 99 i sukienka za 109 zł. Zostały na sklepowych wieszakach, ale uwierzcie mi, bardzo mi się podobały i znalazłabym wiele argumentów, by przekonać samą siebie, że to dobry zakup - przecież nie mam takiej kurtki, idealnie pasowałaby do wielu stylizacji, biała sukienka była bardzo elegancka, w sam raz do żakietu. A w ogóle to coś mi się od życia należy... Gdybym i ja uległa pokusom, to poza prezentem, w galerii zostawiłybyśmy 319 zł. Całkiem sporo, jak na niepotrzebne rzeczy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)