środa, 24 czerwca 2009

Mądra opowieść


Pewnego razu uczeń przyszedł do swojego nauczyciela.
— Mistrzu, wiem, co chcę osiągnąć w życiu, potrzebuję tylko mapy.
Przez kilka dni uczeń opowiadał nauczycielowi o tym, czego chce.
Po tych kilku dniach nauczyciel rzekł:
— Dostaniesz mapę. Dokładnie taką, jaka pozwoli ci osiągnąć to, czego
chcesz. Zanim ją jednak dostaniesz, musisz wiedzieć jedno. Abyś dotarł
do swojego skarbu, którym są Twoje marzenia, musisz bezwzględnie wykonywać
wszystkie działania, o których ci powiem. Nie możesz nawet na
chwilę zboczyć z drogi, którą ci pokażę. Czy jesteś na to gotowy?
— Tak, mistrzu — rzekł chłopak.
— Dobrze. Przyjdź o świcie, a ja wręczę ci mapę.
Uczeń skinął głową i oddalił się do swego łóżka.
Nie mógł jednak spać, ciągle myślał i analizował. Zastanawiał się, jaka
będzie jego droga.
O świecie zapukał do drzwi mistrza.
— Wejdź, proszę. To jest mapa, a teraz ruszaj i pamiętaj o tym, by iść tą
właśnie drogą. Tam, na końcu drogi, przy skarbie, będę czekał na ciebie.
— Z radością cię przywitam!
Uczeń rozwinął zwój, który dostał, i ujrzał drogę. Widniały na niej napisy:
– Miejsce, w którym jesteś.
– Skarb, do którego podążasz.
– Przeszkody, które masz ominąć.
I wreszcie:
– Droga, którą masz podążać.
To, co się rzucało w oczy, to droga, która wiodła dookoła przeszkód.
Uczeń zaczął iść.
Szedł od świtu do nocy. Dzień za dniem. Ciągle omijając przeszkody.
Wtedy pomyślał: „Pierwszą przeszkodą jest pustynia. Pójdę na skróty,
szybciej dotrę do skarbu, a mistrz będzie ze mnie zadowolony”.
Niewiele myśląc, ruszył przez pustynię. Podróż, mimo że miała być na
skróty, trwała długo. Żar pustyni i brak wody wpłynęły na to, że nasz bohater
był wycieńczony.
W końcu dotarł do drogi, którą powinien był podążać cały czas.
„Udało mi się! Pokonałem pustynię!” — pomyślał.
Kontynuował swoją podróż, ale znów pomyślał: „Przede mną bagno. Jestem
w stanie je pokonać i dzięki temu szybciej dotrę do skarbu”.
Ruszył więc naprzód, pozornie skracając drogę.
Podróż trwała jeszcze dłużej niż poprzednio, choć dystans był ten sam.
Bagno dało mu wycisk. O mały włos, a byłby zginął, wchłonięty przez bagno,
ale uratowała go gałąź, którą chwycił.
Wycieńczony i przestraszony ponownie trafił na swoją drogę.
„Uff! Udało mi się! Została jeszcze jedna przeszkoda, może ją też pokonam?”
— myślał.
To był bardzo gęsty las: „Przecież mistrz czeka na mnie na końcu. Będzie
ze mnie dumny, że szybciej dotarłem do celu”.
Niewiele myśląc, znowu ruszył na skróty, wybierając niebezpieczną drogę.
Dystans znów ten sam. Droga jednak trudniejsza. Szedł dwa razy dłużej
niż poprzednio. Nie przewidział, że będzie mu potrzebny nóż, aby
mógł wyciąć sobie drogę. Dlatego przedzierał się między gałęziami, które
poraniły bardzo całe jego ciało. W końcu — okrutnie pokaleczony, wycieńczony
i wystraszony — dotarł na miejsce.
Nie miał już sił, by celebrować swoje zwycięstwo. Czekał go jeszcze jeden
etap.
Jego oczom ukazała się ogromna góra, dookoła której wiodła droga. Tym
razem nie było mowy o drodze na skróty, góra była zbyt stroma i wysoka,
by mógł ryzykować. Ruszył w podróż, ale coś się w nim złamało.
Ta podróż na szczyt góry w rzeczywistości była dłuższa niż cała droga,
którą przeszedł do tej pory. Nie mógł jednak czekać. Wiedział, że mistrz
czeka na niego na szczycie. Ruszył więc w drogę.
Znów podróżował od świtu do nocy. Od wschodu do zachodu. Wreszcie
dotarł.
Mistrza jednak nie było.
Ostatnimi siłami dotarł do skrzynki pocztowej z napisem „Skarb”. Otworzył
i wtedy zobaczył list zaadresowany do niego. Nadawcą był jego nauczyciel.
„Jeżeli czytasz ten list, a mnie nie ma, oznacza to, że poszedłeś na skróty.
Czekałem na Ciebie na każdym z etapów podróży. Chciałem Ci dodać
otuchy. Chciałem, byś poznał ludzi, którzy mogli Cię przygotować na
sukces. Wybrałeś jednak skróty. To była Twoja decyzja. Wiedz, że Twój
skarb jest zakopany 50 metrów pod ziemią. Chciałem pomóc Ci go wykopać.
Teraz musisz zrobić to sam. Kop więc”.
Młodzieniec był potwornie zły na siebie, że nie posłuchał mistrza. Był
smutny, że go nie ma z nim. Zaczął jednak kopać. Gdy był około trzydziestego
metra, padł z wycieńczenia. Spał przez trzy dni non stop.
W tym czasie ogromne wiatry zdążyły go przysypać. Zaginął na zawsze
trzydzieści metrów pod ziemią i dwadzieścia metrów od swojego skarbu.
Czy był blisko? Bez wątpienia.
Ta historia nauczyła mnie w życiu bardzo wiele. Dzięki niej wiem, że
prawdziwą potęgą są decyzje połączone z działaniem.

Fragment niezwykle inspirującej książki "Czas na zmiany"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz